Koh Chang – Na jednej z tajskich plaż
Ewakuacja z bungalow zaczęła się jak atak niemieckiego pancernika „Schleswig-Holstein” na Gdańsk – o świcie. Z miną pokerzysty trzeba było oddać klucze na recepcji, tak aby nikt się nie połapał, że toaleta jest w, delikatnie mówiąc, kiepskim stanie i będzie przez dłuższy czas nieczynna. Na szczęście układ gwiazd nam sprzyjał i chwilę później staliśmy już na głównej drodze, gotowi by znaleźć nowy domek marzeń na Koh Chang. No właśnie znaleźć…
Istnieje parę sposobów na szybkie zainstalowanie się w nowym miejscu – 1. wiemy z góry gdzie chcemy mieszkać i posiadamy rezerwację, 2. ktoś nam polecił i mamy namiary na dane miejsce, 3. pytamy się taksiarza i czasem przepłacamy za taką informacje z darmowym podjazdem , lub jak nie mamy zbyt dużego bagażu to 4. wynajmujemy skuter i sami szukamy. Z biegiem czasu myślę, że wypożyczenie skuterów na Koh Chang było strzałem w dziesiątkę. Pragnę również przypomnieć o zasadach wypożyczania sprzętu w Tajlandii: zanim oddamy pod zastaw paszport, robimy zdjęcia, głośno się zachowujemy, tak by wypożyczający wiedział, że nie jesteśmy w ciemię bici i dla niego to jest od razu znak żeby nie próbował zdzierać minimum 100€ za istniejące porysowanie na skuterze. Po odpowiednim udokumentowaniu wypożyczenia, wsiedliśmy na nasz nowy środek transportu i zaczęliśmy się rozglądać za idealnym bungalowem.
[ale_toggle title=”Nocleg na Ko Chang” state=”open”] Jeżeli preferujecie nocleg o wysokim standardzie za rozsądną cenę to polecam „Klong Prao Resort” Mamy dosłownie 1 minutę na plażę, siłownię, saunę, basen, restaurację. Hotel organizuje również trekking oraz można wypożyczyć rower, samochód, a nawet kajak. Cenowo już 85 zł za jedną osobę w dwuosobowym pokoju. Rezerwacji możecie dokonać pod tym linkiem [/ale_toggle]
Na Koh Chang jest wiele plaż oferujących domki. Na Pearl Beach i White Sand Beach są domki jak i hotele o wyższym standardzie, w okolicach Kai Bee i Lonely Beach mamy mix czyli od hoteli na wysokim poziomie po tanie bungalowy dla back pakerów. Myśmy wybrali domek na Klong Prao, po zachodniej stronie wyspy, która jest dużo atrakcyjniejsza niż jej wschodnia, cicha część.
Teraz będzie odrobinę informacji praktycznych o wyspie – nasz domek na Klong Prao, położony był jakieś 30 metrów od piaszczystej plaży, była ona piękna dopóki nie było odpływu, potem notoryczny brak wody przy brzegu odsłaniał całe tony wodorostów ale dało się to przeżyć. Koszt domku około 1000 Bht (100 zł). Co może przeciętny Kowalski robić na takiej wyspie? Wszystko na co człowiek ma ochotę. Część osób jedzie na wakacje All inclusive, piją i jedzą ile się da, a potem zwiedzają wszystkie baseny jakie tylko są na resorcie, wrócą, włączą laptopa, uploadują zdjęcia na FB i z powrotem do baru. I tak przez 14 dni, z możliwością dokupienia extra wycieczki z przewodnikiem i 40 osobami (nie mylić z rozbójnikami).
[ale_toggle title=”Nocleg na Klong Prao – Koh Chang” state=”open”] W linku na samym końcu, znajdziecie „Sabaidee Resort” w której gościłem parę nocy. Cena za domek z podwójnym łóżkiem od 90 zł tu przy samej plaży. Jest warto, a link ośrodka znajdziecie Tutaj [/ale_toggle]
Tutaj opiszę parę możliwości dotyczących tego, co człowiek może robić na jeden z tajskich wysp.
Propozycja numer jeden.
Można polatać nad wyspą. Wygląda to tak, że podchodzimy do mobilnego biura podróży, czyli stolika z krzesłem, na którym przeważnie śpi agent od wycieczek. Oglądamy katalogi, co chcemy zrobić w naszym wolnym czasie, my akurat wybraliśmy „Parasailing” czyli lot ze spadochronem podpiętym do motorówki. Koszt po negocjacjach 80 zł za 15 minut.
Ale najpierw trzeba obudzić śpiącego agenta, który zadzwoni po swoich kolegów, którzy nas gdzieś wywiozą. Ujmę to tak – zjawia się banda profesjonalistów, którzy tylko dziwnie się do Was uśmiechają i zapraszają na pokład motorówki. Motorówka zabiera nas na środek pływającej platformy, która jest zbita z beczek i desek. Dla bezpieczeństwa jest owinięta matami antypoślizgowymi , takimi, jakich używa się w ciężarówkach pod stal. W niektórych miejscach przez niedokładność budowniczego, na platformie sterczy jakiś gwóźdź, do którego wrócę później.
Obsługa, która jest bardzo profesjonalna zaprasza przyjaznym gestem po pierwszego ochotnika. Wybór padł na Dawida, bo miał żółtaczkę. Ja jako skryba zdecydowałem się na ochotnika numer dwa.
Stoję obok Dawida i patrzę się na dwóch gości z obsługi, którzy zapinają go w milczeniu. Gdy jego lina zostaje podpięta, ten najbardziej elokwentny, który mówi po angielsku tłumaczy nam jak wygląda start. Cytuję „You, one, two, three, Goo”. Tak też i było. Motorówka ruszyła, Dawid podskoczył w górę, resztę załatwiła fizyka.
Ach, tak, jak Dawid już był w powietrzu to sobie przypomniałem, że nikt nam nie wytłumaczył systemu lądowania z powrotem. W praktyce wygląda to tak, że motorówka zwalania , a banda kolesi próbuję Cię złapać w locie, na tej platformie. Po 15 minutach nadeszła moja kolej i muszę przyznać, że nie taki diabeł straszny jak go malują bo szczerze mówiąc przez chwilkę myśleliśmy, że zamiast spadochronów podczepią nam reklamówki z Tesco. Widoki niesamowite, będąc nad wyspą można było zobaczyć rozciągający się las tropikalny, a w jego najwyższych partiach chmury, z których padał deszcz, a parę km dalej ludzie wygrzewali się na plaży. P.S. latałem 20 minut bo nie potrafili mnie dwa razy złapać w powietrzu podczas lądowania, może przez to że zapamiętałem wystające gwoździe z platformy i za bardzo nie chciałem wylądować na jednym z nich.
Propozycja numer dwa.
Skuter , skuter i jeszcze raz skuter. Chyba było to moje ulubione zajęcie na Koh Chang jazda skuterem. Myślę, że przez tydzień obskoczyłem każdą plażę, o każdej porze dnia i nocy, próbowałem wcisnąć się w dżunglę, a jak droga się kończyła to parkowałem motor i szedłem w głąb lasu tropikalnego. Jest to najtańszy, najszybszy i najbardziej mobilny środek transportu na wyspie.
Można indywidualnie zaplanować sobie dzień i wciskać się takim motorkiem wszędzie, czy na różne punkty widokowe, czy na plażę, która znajduje się na samym końcu wyspy. Ja do tej pory tęsknię za swoim skuterem z naklejką „hello kitty”.
Propozycja numer trzy
Polecam obowiązkowo wypożyczyć kajak. Kajak przeważnie jest w cenie bungalowa, chociaż jak Taj będzie materialistą, to trzeba będzie mu rzucić parę mieszków złota. Myśmy akurat mieli opcję „Skąpy właściciel”. Jest dużo zalet spędzania czasu na kajaku, można się opalić na nieświadomce, można porobić sporo ładnych zdjęć jeśli opanowaliście poziom niespodziewanego wywrotu do wody do perfekcji, no chyba, że macie wodoszczelny aparat.
Takim kajakiem wyładowanym piwem i jedzeniem można popłynąć na najbliższą wyspę położoną niedaleko brzegu, na której nikogo nie ma, a jak już jest to są to ruskie modelki ze swoimi niedźwiedziami (czyli ze swoim ruskim, który ma włosy na plecach i złoty łańcuch na szyi jak McHammer).
Propozycja numer cztery
Jak nie mamy ochoty na kajak i boimy się pływać to nie pozostaje nam nic innego jak zrobić po całej wyspie Le tour de Beach i urządzić konkurs na najpiękniejszą plażę.
Propozycja numer pięć
Jeśli nie byliście na trekkingu w Chaing Mai, nic nie stoi na przeszkodzie byście udali się na trekking na Wyspie Słonia. Jak sama nazwa wyspy wskazuje, ze słoniem. Niestety nie mogę się wypowiedzieć na ten temat jakości usług lokalnych „Indianów Johnsów”. Ponieważ od porażki na północy Tajlandii, jak chciałem przeżyć coś niesamowitego to nie płaciłem za to i zawsze było to strzałem w 10.
Propozycja numer sześć
Można zrobić kurs nurkowania i popływać w wodnym świecie niczym Kevin Costner z żółwiami, konikami morskimi, rybkami między koralowymi oraz niszczycielem, który zatonął podczas II Wojny Światowej. Jeśli nas nie stać lub nie mamy czasu na naukę nurkowania można wypożyczyć rurkę i maskę i zrobić nieco uboższą wersję przy brzegu, albo i nawet wypożyczyć łódź i udać się na środek morza, gdzie będzie można delektować się snorkelingiem.
Propozycja numer siedem
Miejsce to już jest przeznaczone dla Ciebie w komentarzach czytelniku.
Podsumowując: tydzień spędzony na wyspie był dla nas, po ostatnich przygodach tułaczki, naładowaniem baterii. Bawiłem się, jeździłem gdzie chciałem, wchodziłem gdzie chciałem, spędzałem czas gdzie chciałem i z kim chciałem. Polecam Wam udać się na Long Beach, skuterem dookoła wyspy, nie zawiedziecie się. Oczywiście jak już wspomniałem na samym początku, każdy ma swoją ulubioną wyspę gdzieś na świecie… czy Koh Chang jest nią dla mnie? Na pewno, ale zaraz po wyspie Bolko w Opolu.