Pojechane Podróże – Szalone wyprawy trzech żywiołów.
O festiwalu „Trzy Żywioły” słyszałem zanim zacząłem podróżować na poważnie. Wiedziałem, że taki festiwal w Polsce istnieje i gości u siebie najlepszych polskich Podróżników lub osoby, które mają wkład na ciągłe rozwijanie swojej pasji bądź też przypadkowo zarażają nią szarych ludzi, którzy w pewnym momencie rzucają wszystko i udają się tam gdzieś daleko by się zresetować i uciec od wielkiego miejskiego systemu. Niestety nie jest to recenzja festiwalu ale książki Marka Tomalika, która została wydana pod jego redakcją. Skupia ona 17 krótkich historii różnych podróżników, odkrywców, reporterów, backpakerów. Jedni są mniej znani w środowisku podróżniczym, drudzy bardziej, a niektórzy to kompletni celebryci, co nie znaczy, że będę teraz ich katalogował i wrzucał do tego samego wora. Każda historia jest inna, pisana inaczej. Każdy z autorów ma jakiś cel, który musi osiągnąć, bądź odnaleźć podczas swojej podróży. Dlatego ta książka nie jest nudna, jest ilustrowana bardzo bogatymi fotografiami zdjęć autorów na papierze kredowym, który podkreśla ich ekskluzywność, szata graficzna jest elegancka, chociaż pod koniec miałem dziwne wrażenie, że mi się strony odkleją i suma sumarum książka jest ciężka. Na samym końcu książki czeka miła niespodzianka w postaci DVD, na której są cztery reportaże poszczególnych osób opowiadających swoją historię w książce. Co do historii najśmieszniejsza moim zdaniem była opowieść dobrze znanego Robba Maciąga, który za wszelką cenę próbuje zdobyć Mount Everest oraz relacja Jarka Sępka, który spotkał w Kenii japońskiego fotoreportera i pojechał z nim na front, gdzie toczyły się walki z rebeliantami. Każda historia w Pojechanych Podróżach jest świetna ale ma to też w sobie minus i to duży- historie są krótkie czyli mamy wstęp, kto to jest, dlaczego tam jedzie i co chce osiągnąć. Następnie autor ma kilka stron na opowiedzenie najciekawszej części swojej wyprawy – niestety daje to czytelnikowi poczucie niedosytu ponieważ w moim przypadku było tak, że jak już prawie złapałem więź z autorem i przeżywałem z nim przygody to na następnej stronie był koniec i wchodził na jego miejsce ktoś inny i tak co 20 stron do samego końca. Zresztą rozumiem po co książki jak ta powstają i wychodzą na polski rynek, mają one cel czysto marketingowy. Czyli promować autora, festiwal, zdjęcia i Bóg wie co jeszcze, co ci spece od marketingu mają w głowie. Osobiście lubię długie opowiadania, gdzie mam szansę wczuć się w historię i być jej uczestnikiem wraz z autorem. Co do oceny książki myślę, że mogę dać jej ocenę 6/10.
Mam również dobre wspomnienia po lekturze tej książki. Zresztą te o podróżach zawsze są ciekawe 🙂